niedziela, 22 stycznia 2017

Jak jeść zdrowo i (nie) zwariować? - ortoreksja

Ortoreksja. Gdyby przeciętny pan Nowak został zahaczony na mieście i spytany, czy wie, na czym polega ta choroba, prawdopodobnie powiedziałby "przepraszam, spieszę się na autobus" lub rzucił szczerzą odpowiedź "nie mam pojęcia". To zaburzenie siedzi w nas cicho, powolutku zbierając energię ze zdrowego jedzenia, aby potem niczym raca w Sylwestra wystrzelić niszcząc wszystko w koło. Niektórzy nawet nie wiedzą, jaki potwór się w ich podświadomości rozwija. Jak u mnie wyglądał ten proces? W jaki sposób ta bestia ewoluowała w jeszcze gorsze choróbsko - anoreksję?


Wszystko działo się bardzo powoli. Determinacja była ogromna, ponieważ wyróżniałam się na tle klasy swoją masą. Ważyłam niemało, ale nie było tego po mnie widać, bo uprawiałam sport - mięśnie. Oczywiście tkanka tłuszczowa też była (nie należałam do grona młodocianych kulturystów), jednak jakoś niezbyt mi to przeszkadzało. Chrzanić lustro - liczy się waga. Już wtedy rozwijało się w moim umyśle twierdzenie, że cyferki to moje życie. "Im mniej, tym większą mam wartość.". No jasne! Przecież poznając kogoś zawsze zwracam uwagę na jego masę. Co z tego, że dziewczyna jest miła, zabawna, mądra skoro ma jakieś pięć kilogramów nadwagi. Ludzie! Ogłaszam nowy trend: zejdźmy wszyscy do swojego najniższego BMI, aby mieć jak najwięcej znajomych, no bo waga się liczy!

Jakby ktoś nie zrozumiał to powyższe kilka zdań w kursywie są ironiczne. Głównie odnoszą się do stron pro-ana głoszących wiele paranoicznych "reguł" posiadania tej- uwaga, kolejna dawka sarkazmu. Nie przejedzcie się, bo w tym poście być może jeszcze zaserwuję go trochę. - cudownej i upragnionej nazwy anorektyczka. Ach... marzenie każdej osoby, czyż nie? Nie ma lepszego uczucia niż długoterminowa śmierć głodowa.

Na święta, kiedy zaczęła się ta cała epidemia zaburzeń odżywiania, dostałam wymarzone dwie książki o zdrowym odżywianiu. Przyznam szczerze, że wtedy nie miałam złych zamiarów, aby z drogi "dążę do zdrowej sylwetki" zmienić kierunek na tą "może jednak kręgosłup i obojczyki na wierzchu?".

Powoli zmieniałam swój sposób żywienia. Pełnoziarniste pieczywo zamiast maślanej bułeczki, miód zamiast cukru białego. Czekoladę wymieniłam na owoce, a sok na wodę mineralną. Takie pierwsze, podstawowe kroki, by rozpocząć nowy tryb życia. W tym miejscu chcę podkreślić, że zdrowe odżywianie nie zawsze kończy się na ortoreksji, a potem co gorsza anoreksji. Wystarczy wszystko robić z umiarem, nie ograniczać drastycznie kalorii, stosować wartościowe zamienniki, dostarczać wszystkie składniki odżywcze (obcinanie tłuszczy to jeden z większych błędów) i, najważniejsze, będąc mało oczytanym, niedoświadczonym nie planować sobie nie wiadomo jakich "ambitnych" celów bez opieki dietetyka. Robienie wszystkiego na własną rękę tym bardziej, gdy jest się młodym i mało odpornym na nurt wychudzonych modelek, to potknięcie, które może zaważyć na naszej przyszłości oraz zdrowiu psychicznym.


Kiedy tylko zauważysz, że ktoś zaczyna obsesyjnie (naprawdę z dużą przesadą) przejmować się składami, makro i zawartością tłuszczy trans - zareaguj. Osoba, w której powolutku zaczyna rozwijać się trójca zaburzeń odżywiania (ortoreksja, anoreksja, bulimia), nigdy nie zauważy zmian na gorsze i wyśmieje Twoje podejrzenia.


Pakowanie się z własnej woli do tej malutkiej klatki metr na metr, która oczywiście wymaga od nas zmniejszania się, by móc bezboleśnie w niej mieszkać, nie jest dobrym wyjściem. W końcu każdy chce poczuć w domu komfort i nie męczyć się w jakiejś komórce. Jednak gdy zauważymy, że nasz własny kąt nie jest wystarczająco luksusowy - pomyślmy o przeprowadzce. To my wybieramy, gdzie chcemy rezydować i szukamy idealnej miejscówki. Nie pozwólmy zaburzeniom przejmować kontroli nad naszymi decyzjami i ambicjami. Raz utracona piecza może nie wrócić tak szybko. Racjonalne myślenie również.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz