Cześć!
Większość
z Was może mnie kojarzyć z instagrama jako miley_recovery, na
którego swoją drogą zapraszam. Jeśli jednak jestem dla Ciebie
całkiem nowym odkryciem, nieznajomą internautką to może uda mi
się tym wpisem Ciebie przekonać, abyś został/a na dłużej i
pomogła mi wychodzić z tej zabójczej choroby. Wasza motywacja daje
mi siłę na przekazywanie wsparcia innym! Natomiast jak czujesz, że
czytanie przepisów i postów motywacyjnych nie fascynuje Cię na
tyle, aby zostać stałym obserwatorem, to nie zmuszam.
W skrócie
chciałabym w następnych postach moją historię walki z anoreksją.
Ci, którzy wiedzą, jak działa ta epidemia to już mogą sobie
wyobrazić co przeżywałam. Jednak jeśli ktoś nigdy nie czytał
przemyśleń anorektyczki chcącej się wyleczyć i wrócić na
właściwą drogę, a jest bardzo ciekawy to droga wolna –
zapraszam do przewijania dalej.
Historię o
mojej chorobie będę dawkować. Trudno w jednym poście zamieścić
wszystkie przeżycia, odzwierciedlić ilość wylanych łez, chwil
nienawiści, bolesnych momentów tęsknoty za dawną mną. Można
powiedzieć, że u mnie wszystko podzieliło się na etapy. Były
lepsze i gorsze dni. Z czasem zaczęły dominować te drugie, kiedy
jedzenie, liczenie kalorii, waga stały się moim priorytetem i nic
innego nie miało znaczenia. Zaczynam mniej drastycznie – żeby
nikogo nie spłoszyć na wejściu. Niech moja przygoda z blogowaniem
zacznie się łagodnie. Już ograniczam skoki na głęboką wodę.
Wystarczy raz ucierpieć, zrozumieć błąd, aby potem być bez
przerwy czujnym.
A więc, zaczynamy...
Koniec
grudnia, po świętach, dwa lata wstecz. Przypomnijcie sobie tą
atmosferę. Non-stop przesłodzone ciasto na stole, odsmażane
pierogi, tłuste sałatki. W tamtym czasie zamiast takiego opisu
byłby taki: pyszne pierniki, babciny sernik wiedeński, chrupiące
pierożki. Przed oczami miałam po prostu potrawę – nie
kaloryczność.
Pewnego
ranka spojrzałam ze złością na wagę, która od zawsze była moim
wrogiem. Nie należałam do najszczuplejszych dziewczyn, byłam
raczej pulchna, ale też nie otyła. Miałam parę kilogramów
nadwagi, ale nie przejmowałam się tym. Jedzenie było pyszne, a
tylko to się wtedy dla mnie liczyło. Od dawna miałam wpajane do
głowy, że zdrowe odżywianie jest podstawą. Starałam się
stosować do tych zasad. Oczywiście lubiłam czasami zaszaleć.
Wracając ze szkoły zahaczałam o piekarnię i kupowałam drożdżówkę
z dżemem różanym (wtedy mój ulubiony smakołyk). Wcześniej
wiadomo – drugie śniadanie w szkole: dwie bułki pszenne z serem,
a wciąż byłam głodna. Mój organizm był po jakimś czasie bardzo
rozregulowany. Zapisałam się na siatkówkę, całkowicie mnie to
pochłonęło. Byłam w tym niezła, ponieważ miałam siłę z tego
jedzenia. Dzięki sportowi (zawsze był dla mnie numerem jeden, jak
nie koszykówka to basen, jak nie basen to taniec) waga powoli
zaczęła spadać. Już w kolejne święta było dwanaście
kilogramów mniej, ale teraz to przedstawiłam bardzo daleką
perspektywę. W międzyczasie wydarzyło się wiele rzeczy.
Skończył
się rok szkolny i po wakacjach miałam iść już do gimnazjum.
Byłam strasznie szczęśliwa, bo przecież to nowe możliwości,
nowa szkoła, nowi znajomi. Wszystko takie obce, straszne, a jednak
bardzo mnie pociągało i kręciło. Do tego momentu zaczęłam się
interesować byciem "fit" i zdrowym odżywianiem. Jadłam
pięć posiłków dziennie w regularnych porach, stosowałam się do
wszystkich możliwych zasad slow food. Z czasem coraz bardziej
obsesyjnie. W lutym po świętach przeszłam na wegetarianizm – nie
było to spowodowane chęcią ograniczania spożywanych produktów.
Nie! Broń Boże! Wtedy głodówki nie były mi w głowie. Ortoreksja
nie pozwalała. To nie mieściło się w jej normach. (O moim
wegetarianiźmie i chwilowych weganizmach napiszę w kolejnych
postach.) Wracając – w szkole szydzono ze mnie pytaniami "skład
wody też czytasz?". Uznawałam to za komplement. Myślałam
sobie "ale super! Uważają mnie za fit dziewczynę!". Tak
działała moja ortoreksja.
Zero planów
na wakacje. Byłam natomiast bardzo podekscytowana tym, że miałam
mieć pod koniec wolnego założony aparat ortodontyczny. Pal sześć,
że był do naprawiania mojego marnego zgryzu – mi się podobał
wizualnie ten efekt drutów na zębach. Rodzice w pracy, siostra na
wyjazdach lub zaszyta gdzieś głęboko w swojej jaskini, a ja miałam
pole do popisu. Pierwsze wakacje, które zamiast mi pomóc zadziałały
przeciwnie.
Aż trudno
uwierzyć, że przez te dwa miesiące ortoreksja ewoluowała w
większego potwora – anoreksję. Każda część mnie była
pochłaniana przez monstrum. Traciłam zawsze obecne iskierki w
oczach, powody do radości oraz zdrowy rozsądek. Nie byłam już
sobą sprzed świąt. Znikała ilość jedzenia na moim talerzu, a
razem z nią ja. Gasłam.
Mam nadzieję, że ktoś z Was zostanie tutaj na dłużej. Nie propaguję żadnej anoreksji lub bulimii. Nie zachęcam do tego. Całą sobą poświęcam się ostatnio pomaganiu innym w wychodzeniu z tego bagna. Cierpię, gdy ktoś powoli zostaje pożerany przez anoreksję. Dlatego jak tylko masz problem - pisz! Na instagramie lub mailem pozytywnie.pozytywna1098@gmail.com.
Śledzę Cię na instagramie już od jakiegoś czasu i w sumie to dzięki niemu zajrzałam na tego bloga. Musisz wiedzieć, że jesteś wspaniałą, silną, piękną i mądrą dziewczyną. Walcz dalej i pomagaj w walce innym ludziom. Takich ludzi jak Ty potrzeba temu światu, dziękuję.
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za takie ciepłe i szczere słowa. Staram się pomagać jak mogę, ale wiem, że taka skromna osóbka jak ja bardzo świata nie zmieni. Aczkolwiek próbować nikt nie zabroni. Buziaki!
UsuńMasz bardzo fajny styl pisania, mega mi się podoba. Obserwuje cie na instagramie od jakiegoś czasu i bardzo ci kibicuje ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) tacy kibice są dla mnie naprawdę ważni i pomocni.
UsuńCzekam na dalszy ciąg. .....pisz dalej i pomagaj innym swoim optymizmem i dobrym słowem wyjść z tej choroby. Oby więcej osób było takich jak ty.....chcących pomagać i dzielić się swoimi przemyśleniami.
OdpowiedzUsuńWow, dziękuję za te słowa. To bardzo miłe! :)
UsuńZdążyłam pokochać twój profil na instagramie dlatego cieszę się, że założyłaś bloga :) 💕 Nasze historie w pewnym stopniu się roznia. Podoba mi się twój styl pisania 👌 Będę wyczekiwać następnego wpisu!
OdpowiedzUsuńMój ig: stasiak.reco 😘
Kolejny post już w trakcie tworzenia, więc wyczekuj, wyczekuj! Bardzo mi miło, że mnie już jakiś czas obserwujesz :) Tacy stali bywalcy są naprawdę cudowni! <3
UsuńJaka była twoja najniższa waga?na jaki wzrost?
OdpowiedzUsuń