W tym poście chciałabym poruszyć temat uzależnienia od utraty wagi. Zdrowa osoba, która się odchudza po osiągnięciu wymarzonej wagi (oczywiście w granicach normy i rozsądku) przestaje redukować tkankę tłuszczową, a potem wchodzi na kolejny etap stabilizacji. Co natomiast robi anorektyczka? Wyznacza następny cel. I tak w kółko dopóki organizm się nie podda.

Nie alkoholizm, nie narkomania, nie nikotynizm - priorytetem każdej osoby chorej na zaburzenia odżywiania jest chudnięcie. Równocześnie z utratą wagi spada nam samoocena (pomimo tej ciągłej gonitwy do "idealnej" masy). Tracimy zdrowy rozsądek, ale i tak brniemy dalej w to bagno. Jesteśmy już prawie całkiem zatopieni. "Co z tego (że wysiada mi każdy narząd, bliscy przeze mnie płaczą, blask w moich oczach gaśnie...)? Idę dalej, chcę zdobyć mój cel!" - tok myślenia w trakcie bitwy o każdy gram mniej. Czy warto? Mam porównać plusy i minusy tego uzależnienia? Chyba sama nazwa, którą mianowałam tą "anorektyczną" przypadłość mówi sama za siebie.
Sama bez bicia przyznaję się, że przez jakieś dwa lata pogrążałam się w marzeniach o niższej wadze, które następnie spełniałam. Człowiek jest zdolny do wszystkiego, począwszy od wyhodowania sobie zalążka diabolicznej anoreksji, skończywszy na wyjściu z tej morderczej choroby. Powiedziałaś "A", to teraz wykrzycz "B" tak głośno, żeby echo doszło do części Ciebie, która rzeczywiście chce wyjść z tej obsesji.

Po co Nam jest ta codzienna rutyna polegająca na ważeniu się? Dlaczego uzależniamy swój nastrój na cały dzień od kilku bezwartościowych cyferek? Pisałam o tym przykładzie już na instagramie, ale dla tych, którzy nie są na bieżąco dyktuję. Było naprawdę dużo wielkich osób w historii świata. Począwszy od naukowców, przed artystów, skończywszy na filozofach. Każdy ich podziwiał, zazdrościł i chciał kiedykolwiek osiągnąć choć ułamek tego co oni. Czy patrzyli na nich z zachwytem przez pryzmat wagi? No raczej, że nie. To kim jesteśmy, jak wspaniały mamy charakter i ile wielkich rzeczy w życiu dokonamy nie jest odzwierciedlone liczbą, którą pokazuje nam szklana wyrocznia.
Dlatego niech nikt, nigdy nie mówi: nie umiem, nie mogę, itd. Wiecie co? Wszystko się da. Wystarczy odszukać tą swoją pozytywną stronę, która tęskni za dominacją całej Waszej osoby. A waga? Co to w ogóle jest? Zapomniałam mniej więcej wtedy, kiedy postanowiłam zacząć być szczęśliwa od nowa.
Nie uważacie, że lepiej jest zająć się swoim wnętrzem? Ludzie pamiętają jacy jesteśmy, a nie ile mamy w talii.
Pięknie napisane i mądrze. Moja córka dopóki nie chorowala na anoreksje była wesołą ciesząca się życiem nastolatką. Teraz boli mnie serce jak widzę jaka jest smutna jak nie ma w niej siły życia jak cierpi...choroba zabrała jej tak wiele cała nasza rodzina zrobiła się smutna i bez życia. Najbardziej boli mnie jak widzę jak ogląda z każdej strony jakiś batonik czy inną słodycz ....ta choroba niszczy i zabiera takwiele.....czasami jest ciężko i brak mi już sił ale wiem że muszę być z nią i pomagać jej zwalczać tą chorobę. ...A takie osoby jak ty dają mi siły na walkę bo wiem że można wyzdrowiec i cieszyć się znowu życiem i będę czekać na to aby moje dziecko znowu chodziło uśmiechnięte (czekam na kolejny wpis)
OdpowiedzUsuńPamiętam też twe momenty, kiedy stawałam się całkowitą rośliną patrzącą z utęsknieniem na jedzenie. Nie dostrzegałam wtedy, że moje rodzina przeżywa moją chorobę o stokroć bardziej niż ja i powoli gaśnie. Wierzę, że Pani córka zauważy tą chorą sytuację, a potem zacznie od nowa funkcjonować jak dawniej. Dziękuję za miłe słowa! :)
UsuńDziękuję :) Tak właśnie jest. Ja powoli z anoreksji staram się wchodzić w fit życie, kiedy to nie waga się liczy, ale zdrowie, samopoczucie i kondycja!
OdpowiedzUsuńdziękuje dziękuje dziękuje! Mam ogromny problem z wagą, boje się jej, staram się to zmienić. Nie jest łatwo ale uda się. Twój wpis tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że musze z tym skończyć. Dziękuje raz jeszcze <3
OdpowiedzUsuń